Żeby skusić dużego drapieżnika do ataku na naszą przynętę, czasami trzeba się naprawdę mocno starać. Nie ma idealnego przepisu na złowienie szczupaka czy okonia. Jednego dnia skuteczny okaże się połów ciężkim woblerem prowadzonym w pobliżu dna, a kolejnym razem brania będą występowały tylko przy połowie wahadłówką prowadzoną bardzo szybko. Metodą, o której chcemy Wam dziś opowiedzieć jest twitching, którego cechuje duża efektywność w różnych warunkach pogodowych. Woblery twitchowe na okonia czy szczupaka mogą uratować Twoją wyprawę. Zapraszamy do lektury!
Czym jest twitching?
Pragnąc odpowiedzieć na powyżej postawione pytanie trzeba najpierw wspomnieć o jerkach. Chodzi o to, że łowiąc drapieżniki na twitching w pewnym stopniu czerpiemy z jerkowania. Ta metoda polega na podszarpywaniu wędziskiem. Efektem tego jest „wykładanie się” przynęty na boki i lusterkowanie. Jest to znak dla drapieżnika, że ma do czynienia z chorą, osłabioną rybką, która może być świetnym celem ataku. Szczupaki i inne drapieżniki oszczędzają energię i wolą atakować ofiary chore, pływające wolno niż żwawe ukleje czy strzeble.
Woblery twitchowe w zasadzie prowadzi się w taki sam sposób. Różnica między jerkowaniem a twitchingiem tkwi głównie w rodzaju stosowanych przynęt. W pierwszej z wymienionych metod stosuje się ciężkie woblery, które prowadzone są bardzo blisko dna lub kilkadziesiąt centymetrów wyżej. Wobler twitchowy używany w tej metodzie schodzi maksymalnie do 2 metrów pod lustro wody. Używa się tutaj woblerów pływających (często suspending z wbudowaną grzechotką) lub przynęt z zerową wypornością. Niektórzy stosują w twitchingu też przynęty gumowe i błystki różnego typu.
Maksymalny realizm w prowadzeniu przynęt? Nie w przypadku twitchingu!
Starsze pokolenie wędkarzy spinningowych może być nieco zszokowane poniższymi informacjami. Otóż „ucząc się” sztuki wędkarstwa spinningowego wpajano im informacje o tym, aby dążyć do prowadzenia przynęt w taki sposób, aby wiernie odwzorowywać ruchy narybku. Twierdzono, że wobler czy przynęty miękkie mają wyglądać i pracować tak jak małe ryby występujące w zbiornikach, czy rzekach.
W twitchingu chodzi o wprawianie przynęty w zupełnie nienaturalny ruch. Podbijanie i szarpnięcia szczytówką sprawiają, że wobler ucieka w różne strony, przekręca się na boki i lusterkuje. Szczupak, okoń czy sandacz upatruje w przynęcie chorej ryby, z którą ewidentnie jest coś nie tak. Brania często są poprzedzone ostrożnym płynięciem za woblerem, aż ostatecznie dochodzi do ataku. Co ciekawe, wielu wędkarzy stosowało wobler twitching zupełnie nieświadomie i to w czasach gdy jeszcze o tej metodzie nikt nie słyszał.
Skąd pochodzi technika wobler twitching?
Z nieoficjalnych źródeł wynika, że omawianą tu metodę jako piersi zaczęli stosować Amerykanie. Sprawdzała się ona przede wszystkim w łowieniu tamtejszych bassów oraz musky. W Polsce nazywano tę metodę „podszarpywaniem”. Z czasem nabrała ona jednak komercyjnego charakteru, dostała swoją nazwę oraz zaczęto tworzyć sprzęt dedykowany twitchingowi. Powstały twitchingowe wędziska, kołowrotki oraz woblery twitching typu minnow. Przynętom do omawianej tutaj metody warto jednak poświęcić osobny artykuł.
Okonie na twitching
Łowienie okoni może dawać ogromną frajdę, ponieważ nie są to drapieżniki, które atakują wszystko, co rusza się w wodzie. Łowiąc te drapieżniki na twitching można osiągać świetne wyniki, ale konieczne jest przykładanie się do odpowiedniego prowadzenia. Wiadomo, że co wędkarz to inna technika, ale pewien sposób sprawdza się tu szczególnie dobrze.
Każdy łowca okoni zapewne zdążył już poznać z autopsji, że te ryby często atakują przynęty, które zatrzymały się w jednym miejscu na kilka sekund, opadają swobodnie w toń lub są położone na dnie. Stosując technikę wobler twitching warto więc robić przerwy w zwijaniu. Dużą skuteczność dostrzega się podczas prowadzenia przynęty, wykonania dwóch lub trzech szarpnięć i odczekaniu kilku sekund. To właśnie w czasie tej przerwy często następuje branie upragnionych pasiaków.
Czy warto stosować tę metodę?
Myślę, że z samej ciekawości warto spróbować swoich sił w twitchingu. W szczególności warto spróbować tej metody wówczas, gdy brania zupełnie nie występują. Wielokrotnie wędkarze próbowali rywalizować między sobą porównując twitching i klasyczny spinning. Zestawiając osiągnięte wyniki okazywało się najczęściej, że to ta pierwsza metoda dawała lepsze rezultaty. W każdym wędkarskim sklepie znajdziesz woblery twitching minnow, które są wręcz stworzone do tej metody. Warto zakupić kilka sztuk i sprawdzić osobiście skuteczność tego co tu opisano. Życzymy sukcesów nad wodą!