Na jesienne połowy drapieżników najczęściej zabieramy ze sobą „gumy”, woblery, obrotówki czy niezawodne wahadła. Dziś opowiemy o rozwiązaniu, które jest niezwykłe w swojej prostocie. Wielu doświadczonych, dobrze znanych w Polsce wędkarzy testowało przedstawione tu wabiki i początkowe podejście było bardzo sceptyczne. Tematem dzisiejszego artykułu będą paralonki, czyli przynęty spinningowe wykonane z… gąbki! Co ciekawe, taką przynętę można łatwo zrobić samodzielnie w przydomowym warsztacie. Tymczasem zapraszamy do lektury.
Czym jest paralonka?
Omawiane tu wabiki przywędrowały do Polski z krajów położonych za naszą wschodnią granicą. Szczególnie dużą popularność zyskały one w Rosji. Z racji tego, że są one bardzo tanie w wytworzeniu to wielu wędkarzy postanowiło te przynęty robić samodzielnie. Dodatkową zachętą był fakt, że po prostu okazywały się łowne. Wróćmy do meritum – czym jest paralonka? Jest to mała przynęta spinningowa wykonana z gąbki i uzbrojona kotwicą z podwójnym grotem. Gąbka może, ale wcale nie musi być zabarwiona farbą lub lakierem. Tutaj już sporo zależy od naszej wyobraźni, a do wyciągnięcia odpowiednich wniosków przyczynią się testy nad wodą. Właśnie…na jakie ryby, paralonki bywają skuteczne? O tym poniżej.
Jakie gatunki skusisz używając paralonki?
Z opowiadań doświadczonych wędkarzy, z testów oraz wideorelacji wynika, że omawiane wabiki okazują się skuteczne przede wszystkim na:
Szczególnie małe paralonki doskonale kuszą jesienne okonie. Przynęty te nie posiadają pracy własnej, co stanowi wyzwanie dla początkujących adeptów wędkarstwa. Pracę musimy nadać samodzielnie, ale temu zagadnieniu poświęciliśmy kolejny akapit. Wróćmy jeszcze do gatunków ryb gustujących w paralonkach. Okazuje się, że są one doskonałymi wabikami na jesienne sandacze. W tym wypadku nie warto stawiać na minimalizm i lepiej wybrać większe modele. Najlepszą skuteczność wykazują gąbki rzeźbione na kształt jaskółek.
Czym zbroić i obciążać?
Jeśli chodzi o zbrojenie, oczywiście najlepiej sprawdzą się wspomniane kotwice z podwójnym grotem. Po właściwym uzbrojeniu nasza przynęta będzie praktycznie wolna od zaczepów! Podwójna kotwica może być znana niektórym wędkarzom z innej „wschodniej” przynęty – manduli. Są to również rozwiązania warte uwagi i dlatego poświęcimy im kolejny artykuł. Tymczasem wróćmy do sedna.
Chyba łatwo się domyślić, że w przypadku obciążenia tutaj polecimy czeburaszkę. Dzięki niej łatwo nadać pracę wabikom, które nie posiadają wspomnianej wcześniej pracy własnej. Dlatego czeburaszka jest idealnym rozwiązaniem przy zbrojeniu wszelakich wormów, jaskółek oraz właśnie paralonek. Wagi tutaj nie zasugerujemy, ponieważ wszystko zależy od łowiska oraz warunków, w jakich łowimy.
Prowadzenie paralonki – klucz do sukcesu nad wodą
Doszliśmy do najważniejszego akapitu w tym artykule. Tu przedstawimy nasz sposób prowadzenia paralonki, ale uwaga – fakt, że sprawdza się na naszych wodach to żaden wyznacznik! Wielokrotnie powtarzamy w naszych artykułach, że co łowisko to inne warunki. Sposób, który u nas okazuje się niezawodny, może okazać się zupełnie nieskuteczny na innym łowisku. Przedstawimy to więc z naszej perspektywy popartej testami i doświadczeniem z omawianymi wabikami.
Bez pośpiechu, cierpliwie i wytrwale
Paralonka, podobnie jak wiele innych wabików bez pracy własnej musi być prowadzona w sposób, który jakoś skusi drapieżnika do ataku. Na naszych łowiskach oraz rzecznych dołkach sprawdza się opuszczanie na samo dno. Z fizycznych właściwości gąbki wynika, że powstała z niej przynęta ustawi się ogonkiem ku górze. Coś Wam to przypomina? Oczywiście chodzi o porównanie do gumowych przynęt pływających.
Czeburaszka „zmusza” przód przynęty do wędrowania ku dnie, a powietrze zgromadzone w gąbce podniesie resztę korpusu ku górze. Tak zaprezentowany wabik będzie idealnie wystawiony dla okoni i sandaczy polujących na narybek zbierający pokarm z dna.
Jigowanie, zwijanie i…branie!
Gdy dostrzegasz charakterystyczny luz na plecionce (lub żyłce) to masz wyraźny sygnał, że czeburaszka właśnie uderzyła o dno. Zalecamy, aby w tym momencie odczekać kilka sekund i wykonać podbicie szczytówką połączone z jednym obrotem korbą kołowrotka. Przynęta lekko uniesie się ponad dnem i znów opadnie. Po takim uderzeniu ogonek paralonki kusząco zadrga i skusi nawet najbardziej leniwe drapieżniki. Powtarzanie powyższego algorytmu z powinno przynieść pożądany skutek. Jeśli tak się nie stanie to warto lekko zmodyfikować technikę i spróbować szurania czeburaszką po dnie.
Paralonki – Wnioski
Nie da się zaprzeczyć, że paralonki to przynęty spinningowe, które jesienią sprawdzą się na niejednym łowisku. Do tematu tych niezwykłych przynęt z pewnością jeszcze wrócimy. Postaramy się bowiem wytłumaczyć jak takowy wabik zrobić samodzielnie. Wystarczy do tego trochę wolnego czasu, chęci oraz kilka tanich materiałów, których użyjesz do produkcji. Tymczasem zachęcamy do korzystania z pięknej pogody i do testowania kolejnych przynęt spinningowych nad wodą. Połamania!