Kiedy na rodzimych jeziorach i stawach hodowlanych właściciele zmagają się z plagą kormoranów, a wędkarze z zaangażowaniem zwalczają gatunki inwazyjne, w Rochword w hrabstwie Essex (Wielka Brytania) właściciel łowiska musi mierzyć się z dość niecodziennym problemem i wyjątkowo żarłocznym nieproszonym gościem.
Morza przepłynęła, rzeki pokonała…
Bohaterką, a właściwie antybohaterką jest foka szara, która z nie do końca wyjaśnionych przyczyn postanowiła opuścić swoje naturalne morskie środowisko i pokonała rzekę Roach, by trafić na zamarznięte jezioro Rochword Reservoir. Kiedy na jeziorze lód zaczął odpuszczać zwierzę dostało się do wspomnianego wyżej łowiska, najprawdopodobniej przeczołgując się z rzeki oddalonej o zaledwie 10 metrów od akwenu. Wraz z przybyciem foki zaczęły się poważne kłopoty właściciela łowiska. Nieposkromiony apetyt przyczynił się do zdziesiątkowania populacji karpi, leszczy i sumów. Szczątki ryb unoszą sie na powierzchni wody, a właściciel podejrzewa fokę również o polowanie na ptaki, czego dowodem ma być pięć martwych kaczek leżących na brzegu.
Wyjątkowo żarłoczny problem
Obecność foki stanowi dla właściciela łowiska ogromny problem. Zwierzę sieje spustoszenie, narażając właściciela na straty. A te są poważne. Foka zjadła już ryby za równowartość 16 000 złotych. Dodatkowo straty wynikające z powodu zamknięcia łowiska sięgają 500 funtów dziennie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że foka nie zamierza dobrowolnie opuścić łowiska, bo kto z własnej woli opuściłby tak obficie zastawiony stół? Na nic zdały się dwukrotnie już podjęte próby odłowienia zwierzęcia. Nie udało się to ani organizacji zajmującej się ochroną zwierząt, ani policji. Potrzebny będzie kolejny misterny plan. Oby skuteczny! Już na pierwszy rzut oka widać, że intruz jest zaprawiony w bojach. Zwierzę ma widoczną ranę na głowie, płetwie i widzi tylko na jedno oko. Kto wie? Może po wyżerce zostanie jeszcze poddana dokładnym badaniom. Oby tylko ta sprawa zakończyła się bez większego uszczerbku dla obu stron.