Do napisania poniższego artykułu zainspirował mnie program motoryzacyjny, który widziałem przed laty w telewizji. Odcinek w całości poświęcony był jednemu z najdroższych na świecie aut. W pewnym momencie padło powiedzenie, które prześladuje mnie do dziś: „Jeżeli pytasz ile kosztuje, to znaczy, że cię nie stać”. Te snobistyczne słowa skłoniły mnie do szukania najdroższych „fantów” w wędkarskim świecie.
Niedawno prezentowałem najdroższe na świecie wędki. Próbowaliśmy odkryć tajemnice najdroższych tyczek, o czym możecie przeczytać TUTAJ. W dzisiejszym wpisie postaramy się znaleźć najdroższe kołowrotki (oczywiście to kompletny przypadek, że publikujemy ten artykuł tuż przed „Gwiazdką”).
Ile kosztuje kołowrotek?
Z kołowrotkami jest zupełnie podobnie jak z wędkami, czy każdym innym elementem wędkarskiego wyposażenia. Teoretycznie ani wędka, ani kołowrotek same ryb nie złowią. Jednak to od jakości i odpowiedniego doboru zestawu zależy komfort wędkowania, a co za tym idzie przyjemność i skuteczność. Ta teoria zdaje się nie mieć zastosowania w przypadku wędkarzy wyczynowych, startujących na międzynarodowych imprezach najwyższej rangi. Generalizując: solidy i uniwersalny kołowrotek do większości metod (z wyjątkiem wędkarstwa muchowego) kupimy za 200 – 350 złotych. Nieco lepsze, przeznaczone do konkretnych metod „kręciołki” możemy nabyć od 400 do 1000 złotych. Porządne, sprawdzone maszyny, wykonane z najlepszych materiałów trzeba zapłacić od 1000 złotych wzwyż. Przy czym „wzwyż” oznacza granicę potrzeb, wyobraźni i rzecz jasna portfela. Powyższy „cennik” jest oczywiście dość umowny, gdyż współczesny rynek oferuje masę sprzętu w każdym przedziale cenowym.
Japońska doskonałość
No dobrze, ale co z tymi kołowrotkami z najwyższej półki? Najdroższy model, jaki udało mi się znaleźć w regularnej sprzedaży pochodzi z kraju kwitnącej wiśni i został wyprodukowany przez doskonale znaną, nie tylko wędkarzom firmę Shimano. Największy model kołowrotka Shimano- Stella, przeznaczony do wędkarstwa morskiego kosztuje ponad 5500 złotych. W tym przypadku na cenę, oprócz użytych materiałów najwyższej jakości i najnowocześniejszych technologii, wpływają gabaryty. Potężna szpula, która pomieści aż 270 metrów linki o średnicy 0,74 mm (aż trudno wyobrazić sobie wędkowanie sznurem na bieliznę), 14 łożysk, siła hamulca wynosząca 25 kg i nawój, pozwalający jednym obrotem korbką nawinąć na szpulę aż 131 cm linki, prezentują się imponująco. Mniejsze i bardziej uniwersalne modele kołowrotka Stella, w zależności od rozmiaru, można nabyć za 3000-3500 złotych. Obok cudeńka ze stajni Shimano, w podobnej cenie do legendarnej Stelli, możemy znaleźć kołowrotek innego japońskiego producenta- Daiwa. Model Saltiga to absolutny top, no i wygląda zacnie. Saltiga nie ustępuje maszynkom Shimano, ani pod względem jakości, ani rzecz jasna ceny. Unboxing spinningowej (nieco tańszej) Stelli możecie zobaczyć na filmie przygotowanym przez panów z FishingStore.
„Wkręceni” w cenę?
Na koniec warto zadać pytanie, czy warto inwestować w najdroższy sklep, skoro za dużo niższą kwotę można nabyć w dużo niższej cenie? Cóż, to pytanie zostawimy bez odpowiedzi, bo po pierwsze, dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, a po drugie– żadna pasja nie ma granic. Nawet finansowych. Bez względu jakim sprzętem łowicie, życzymy wam wielu szczęśliwych chwil nad wodą, bo doświadczenie jest wartością, której kupić się nie da.